Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Love, Rosie
Oryginalny tytuł: Where Rainbows End
Rok Wydania (świat): 2004r.
Rok Wydania (Polska): 2014r.
Wydawnictwo: Akurat
Moja Ocena: 6,5/7
Premiera: 3 grudnia 2014
Są takie książki, które nie pozostawiają na nas suchej nitki. Są, jak bomba emocjonalna. Jedną z nich jest właśnie "Love, Rosie". Powieść wstrząsnęła mą do głębi. Nawet nie potrafię zliczyć, ile razy autorka doprowadziła mnie do wzruszenia, smutku, radości, nadziei i zaskoczenia, a to i tak tylko fragment całej gamy uczuć, która towarzyszyła mojemu spotkaniu z "Love, Rosie". Ale wróćmy do tego, dlaczego tak się stało. Co takiego kryje się za tym chwytliwym tytułem?
Rosie i Alex są najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa. Razem siedzieli w ławce, pisali liściki na lekcjach, poznawali smak nastoletniego życia. Ale pewnego dnia wszystko się zmienia. Tata Alexa dostaje przeniesienie z pracy i cała rodzina wyprowadza się z Dublina, do Bostonu. Czy przyjaźń może przetrwać lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy przyjaźń miałaby szansę przerodzić się w coś większego?
Zacznijmy od formy książki, która jest bardzo ciekawa. Cała historia jest napisana w formie listów, wiadomości, SMS-ów, zaproszeń i pocztówek. Przyznam, że początkowo było to nieco uciążliwe, potrzebowałam czasu, żeby przyzwyczaić się do takiej formy opowiadania historii. Z czasem jednak przestało mi to w ogóle przeszkadzać. Każdy list niósł za sobą ważne wydarzenia z życia bohaterów. Ta historia jest dopracowana w najmniejszych szczegółach.
Bohaterowie mogą się wydawać słabi, ponieważ cały czas przyjmują na siebie ciosy, które zadaje im życie, ale to właśnie pokazuje ich siłę. Rosie i Alex starają się cieszyć życiem i nie poddają się pomimo każdej nieprzyjemnej sytuacji, jaka została przygotowana dla nich przez los.
Ale książka nie jest tylko o Rosie i Alexie. "Love, Rosie" opowiada o życiu i jego trudnościach, mówi o tym, żeby brnąć przez nie z wysoko uniesioną głową i się nie poddawać. Historia rozgrywa się na przestrzeni wielu lat i każdy rok przynosi nowe niespodzianki, problemy, ale również radości, co sprawia, że staje się ona bardziej realistyczna i wiarygodna.
"Love, Rosie" jest historią niezwykłą, którą pokochałam całym sercem. Książkę czyta się szybko, a akcja szybko wciąga. Historia była moim zdaniem oryginalna i na pewno jeszcze nie jeden raz do niej wrócę. Jest dopracowana i niezwykła, a wybierając ją, na pewno nie raz zostaniecie zaskoczeni. Wydawać by się mogło, że skoro "Love, Rosie" jest zapisana, jako zbiór listów, będzie można się do niej łatwiej zdystansować. Nic z tego. Powieść wciągnie Was od pierwszych stron i nie wypuści, aż do samego końca. Książkę polecam z całego serca.
Gdybyście byli zainteresowani kupnem książki, zachęcam do przechodzenia przez podany poniżej przycisk. Na stronie wydawnictwa możecie kupić powieść ze sporym rabatem, bo z upustem "-30%". A przy przekroczeniu kwoty 60zł, wysyłka jest darmowa. Tak wiec zachęcam ;)
A tutaj zwiastun filmu... "Love, Rosie". Wybieram się już 2 grudnia na pokaz przedpremierowy, więc w środę (3 grudnia) możecie się spodziewać mojej relacji z filmu! Ciao! :)
Tytuł: Love, Rosie
Oryginalny tytuł: Where Rainbows End
Rok Wydania (świat): 2004r.
Rok Wydania (Polska): 2014r.
Wydawnictwo: Akurat
Moja Ocena: 6,5/7
Premiera: 3 grudnia 2014
Są takie książki, które nie pozostawiają na nas suchej nitki. Są, jak bomba emocjonalna. Jedną z nich jest właśnie "Love, Rosie". Powieść wstrząsnęła mą do głębi. Nawet nie potrafię zliczyć, ile razy autorka doprowadziła mnie do wzruszenia, smutku, radości, nadziei i zaskoczenia, a to i tak tylko fragment całej gamy uczuć, która towarzyszyła mojemu spotkaniu z "Love, Rosie". Ale wróćmy do tego, dlaczego tak się stało. Co takiego kryje się za tym chwytliwym tytułem?
Rosie i Alex są najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa. Razem siedzieli w ławce, pisali liściki na lekcjach, poznawali smak nastoletniego życia. Ale pewnego dnia wszystko się zmienia. Tata Alexa dostaje przeniesienie z pracy i cała rodzina wyprowadza się z Dublina, do Bostonu. Czy przyjaźń może przetrwać lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy przyjaźń miałaby szansę przerodzić się w coś większego?
Zacznijmy od formy książki, która jest bardzo ciekawa. Cała historia jest napisana w formie listów, wiadomości, SMS-ów, zaproszeń i pocztówek. Przyznam, że początkowo było to nieco uciążliwe, potrzebowałam czasu, żeby przyzwyczaić się do takiej formy opowiadania historii. Z czasem jednak przestało mi to w ogóle przeszkadzać. Każdy list niósł za sobą ważne wydarzenia z życia bohaterów. Ta historia jest dopracowana w najmniejszych szczegółach.
Bohaterowie mogą się wydawać słabi, ponieważ cały czas przyjmują na siebie ciosy, które zadaje im życie, ale to właśnie pokazuje ich siłę. Rosie i Alex starają się cieszyć życiem i nie poddają się pomimo każdej nieprzyjemnej sytuacji, jaka została przygotowana dla nich przez los.
Ale książka nie jest tylko o Rosie i Alexie. "Love, Rosie" opowiada o życiu i jego trudnościach, mówi o tym, żeby brnąć przez nie z wysoko uniesioną głową i się nie poddawać. Historia rozgrywa się na przestrzeni wielu lat i każdy rok przynosi nowe niespodzianki, problemy, ale również radości, co sprawia, że staje się ona bardziej realistyczna i wiarygodna.
"Love, Rosie" jest historią niezwykłą, którą pokochałam całym sercem. Książkę czyta się szybko, a akcja szybko wciąga. Historia była moim zdaniem oryginalna i na pewno jeszcze nie jeden raz do niej wrócę. Jest dopracowana i niezwykła, a wybierając ją, na pewno nie raz zostaniecie zaskoczeni. Wydawać by się mogło, że skoro "Love, Rosie" jest zapisana, jako zbiór listów, będzie można się do niej łatwiej zdystansować. Nic z tego. Powieść wciągnie Was od pierwszych stron i nie wypuści, aż do samego końca. Książkę polecam z całego serca.
Gdybyście byli zainteresowani kupnem książki, zachęcam do przechodzenia przez podany poniżej przycisk. Na stronie wydawnictwa możecie kupić powieść ze sporym rabatem, bo z upustem "-30%". A przy przekroczeniu kwoty 60zł, wysyłka jest darmowa. Tak wiec zachęcam ;)
A tutaj zwiastun filmu... "Love, Rosie". Wybieram się już 2 grudnia na pokaz przedpremierowy, więc w środę (3 grudnia) możecie się spodziewać mojej relacji z filmu! Ciao! :)
Czekam na film na podstawie książki, bo lubię takie historie ;) ale powieści chyba nie przeczytam...
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
A szkoda. Moim zdaniem zawsze warto znać obie wersje, ot tak, dla porównania :)
UsuńW takim razie mam nadzieję, że film Ci się spodoba :)
Książkę zobaczę (na 99%) pod choinką.
OdpowiedzUsuńSuper :) Myślę, że to dobry prezent i mam nadzieję, że spodoba Ci się równie mocno :3
UsuńAż mi przypomniałaś, że muszę jakiś świąteczny, specjany post przygotować :D
Bardzo lubię książki Ahern więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTo było moje pierwsze spotkanie z tą panią, ale mam nadzieję, że nie ostatnie :)
UsuńRaczej po książkę nie sięgnę, ale na film z chęcią pójdę jak tylko pojawi się w kinach :)
OdpowiedzUsuńO filmie też na pewno wspomnę ;)
UsuńNie mogę się doczekać :D Akurat 2 grudnia idę na pokaz :3
Doszły mnie słuchy, że film jest równie dobry :)
OdpowiedzUsuńOby! :D
UsuńTaka forma pisania w formie listów czy pocztówek bardzo kojarzy mi się z Chłopakiem sąsiedztwa Meg Cabot - cała książka spisana jest mailami.
OdpowiedzUsuńCo do ciosów - kieruję się powiedzeniem, że los zsyła na nas tyle trudności, ile jesteśmy w stanie znieść. Ja przeżyłam już tyle, że powinnam być niesamowicie silna, a czasem zaczynam w to wątpić.
Ale co do Love, Rosie - znasz moją opinię na temat filmu. Był cudowny. Ale jak tak teraz czytam, to co napisałaś... Jej, coraz bardziej boję się tej książkowej wersji.
Mi się skojarzyła z "Greckie Wakacje" Alyson Noel,male to nie jest do końca tak. Gdyby to były same listy, to pewnie wiałoby nudą, a mi książka tak by się nie spodobała. Różnica polega na tym, że dużo tutaj czatowania: a to ze znajomymi, a to z jeszcze innymi osobami. Tutaj są różne formy, które dużo uzupełniają :)
UsuńA Twoje zdanie w większości znam. Niestety nie oglądałam jeszcze filmu, a co za tym idzei - nie mogę wypytać Cię o kilka rzeczy :D Tak samo nie czytałaś książki, więc wolę Ci nie psuć tej przyjemności ;)
Ale mam nadzieję, że kiedy już obie będziemy po książce i filmie, to zrobimy sb długą rozmowę o tym co nam się podobało, co nie :D
O taaak, to będzie długa rozmowa pełna ohów, ahów i kontrowersji xD
UsuńA jakże by inaczej! :)
UsuńWszystko co napisałaś to szczera prawda i ja myślę identycznie! Wczoraj skończyłam czytać i jestem zachwycona. Taka słodko-gorzka, ironiczna, zabawna powieść:) Na początku również musiałam się przyzwyczaić do tych e-maili, ale ogólnie jest to świetne i polecam wszystkim!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Tobie też się spodobała :)
UsuńMam tylko nadzieję, że tak samo będziemy miały z filmem! :3
Gratuluję przedpremierowej recenzji, a na książkę mam wielką chęć!
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńMam nadzieję, że książka Ci się spodoba :)
Zaciekawiłaś mnie tą książką - na pewno sięgnę z ciekawości na historię i format pisania :)
OdpowiedzUsuńMarcela, mam nadzieję, że Ci się spodoba! :)
UsuńTrailer mnie wciągnął bezgranicznie, a Twoja recenzja mnie w tym uświadamia: muszę zdobyć tę książkę
OdpowiedzUsuńMam tak samo! Ten trailer budzi emocje! :D
UsuńBardzo, bardzo, BARDZO chcę zdobyć tę książkę *__*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się to uda, a książka przypadnie dogustu :3
UsuńAutorka jest jedną z moich ulubionych , chociaż czytałam do tej pory tylko cztery książki jej autorstwa . Wczoraj zaczęłam piątą - właśnie "Na końcu tęczy" ( "Love,Rosie") . Skusiłam się na nią dopiero teraz , mimo że na uwadze miałam ją już od dłuższego czasu ;) Mam nadzieję ,że po przeczytaniu ,będę miała takie same pozytywne wrażenia jak Ty ;)
OdpowiedzUsuńPS:Czytałaś jeszcze jakieś książki tej autorki ?
Niestety nie :( Niedługo będę miała okazję przeczytać "So Imuin" i nue mogę się tego doczekać :)
UsuńCzytałaś może? Dobra? :)
Usuń"Sto imion" mam dopiero w planach , ale dużo osób ją poleca . Jak do tej pory , nie zawiodłam się jeszcze na tej autorce , więc uważam ,że i ta książka będzie godna uwagi ;)
UsuńCzytałam jedynie "PS Kocham Cię" tej autorki, nad czym bardzo ubolewam, bo książka była tak świetna, że aż chciało się od razu przeczytać inne jej powieści. W każdym razie "Love, Rosie" wędruje na moją listę, na pewno kiedyś po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńAż taka dobra? Na moją listę wędruje "Ps. Kocham Cię" :D
UsuńJak najbardziej jestem na tak! Aż się nie mogę doczekać tego 3 grudnia, żeby ją kupić :)
OdpowiedzUsuńJa mam teraz tak samo z filmem! :D tylko że w tym wypadku zamiast kupić, to pójść do kina. Mogę się założyć, że to jeden z filmów, które będę chciała mieć na półce, ale na to sobie jeszcze długo poczekam...
UsuńKsiążkę czytałam, teraz z niecierpliwością czekam na film :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Ci się spodobała? :)
UsuńZachęcająca recenzja, bez zdradzania fabuły, szczegółów, ale dająca ogólny pogląd na to, czego możemy się spodziewać ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :*
UsuńTaki jest mój cel. Staram się nigdy nie spoilerować i piszę tylko o początku fabuły, resztę staram się jedynie analizować i przygotować potencjalnego czytelnika, na to, co może spotkać w powieści :)
Film z pewnością obejrzę, bo uwielbiam Lily Collins :) Zachęciłaś mnie mocno :)
OdpowiedzUsuńtemat z" lave,rosie"już przerabiałam w innej książce tylko w innej formie.Jaka to książka? za nic nie mogę sobie przypomnieć, a potwornie mnie to męczy.Gdyby ktoś mógł mnie uwolnić
OdpowiedzUsuńŚwietna książka !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie,
http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/czy-prawdziwa-przyjazn-miedzy-kobieta-i.html