Autor: K. A. Tucker
Tytuł: Dziesięć Płytkich Oddechów
Seria: Dziesięć Płytkich Oddechów
Tom: #1
Oryginalny tytuł: Ten Tiny Breaths
Rok Wydania (świat): 2012r.
Rok Wydania (Polska): 2014r.
Wydawnictwo: Filia
Moja Ocena: 7/7
Premiera: 18 czerwca
"Oddychaj... Dziesięć Płytkich Oddechów... Przyjmij je. Poczuj je. Pokochaj je."
Rozpoczynając "Dziesięć Płytkich Oddechów" liczyłam na ciekawą i przyjemną lekturę. Tymczasem autorka sprawiła, że nie mogłam opuścić świata przez nią wykreowanego, dopóki nie przewróciłam ostatniej strony. A nawet teraz nie mogę przestać myśleć o tym, co miałam okazję przeczytać.
Pewnego dnia życie Kacey rozpadło się na kawałki. Teraz wraz ze swoją młodszą siostrą, dziewczyna wyrusza do Miami, żeby rozpocząć wszystko od nowa. Przez te lata stworzyła w okół siebie pancerz ochronny, który ma ją chronić przed skrzywdzeniem siebie i innych. Kiedy jednak poznaje Trenta Emersona spod mieszkania 1D, mur, który zbudowała, powoli się rozpada. Niestety, nie tylko ona ma tajemnice, a chłopak, który wydaje się być ideałem, również skrywa mroczną tajemnicę.
Prawda jest taka, że domyślałam się, co się okaże w książce. Piszę "domyślałam się", ponieważ czytając "Dziesięć Płytkich Oddechów" nigdy nic nie jest pewne. Wszystko jest nieprzewidywalne. A jednak stworzyłam sobie jakąś wizję tych wydarzeń i to sprawiało, że z jeszcze większą ochotą zapoznawałam się z kolejnymi wydarzeniami.
Na początku poznajemy główną bohaterkę jako osobę od której wieje lodem. Już po pierwszych wilku fragmentach czułam do niej niechęć i początkowo się nad tym nie zastanawiałam, ale myślę, że płynie to z tego, że autorka świetnie wykreowała Kacey. Miała być oschła i sarkastyczna? I taka też jej się udała. Z czasem, tak samo, jak odmieniała swoje życie, nie tylko zdobywała przyjaciół, ale również moją sympatię.
Początkowo miałam takie nieodparte wrażenie, że lektura jest podobna do "Morza Spokoju", które miałam okazję niedawno poznać. Obie książki opowiadają równie bolesne historie, których bohaterki muszą zmierzyć się z cierpieniem. Ale to jedyna rzecz, która je łączy. "Dziesięć Płytkich Oddechów" jest zupełnie inna. Dla niektórych Kacey może być trochę ostra i oschła, ale jeżeli ją przyrównać do innych bohaterek trudnych historii, okaże się delikatniejsza. Bardzo podobało mi się też to, że pisarka stworzyła postać inteligentną, która potrafi zastanowić się nad sensem niektórych zdarzeń, a poza nie da się z nią nudzić.
Są takie książki, które najpierw rozsadzają nas od środka, niszczą, a potem sprawiają, że odradzamy się jak feniks z popiołów. "Dziesięć Płytkich Oddechów" niewątpliwie jest jedną z nich. Łamie nas, doprowadza do smutku i współczucia, a potem sprawia, że zaczynamy odzyskiwać nadzieję w ludzi i dostrzegamy, że nie wszystko od nas zależy. Czasem nawet coś pozornie niewybaczalnego, odejdzie w niepamięć, kiedy nadejdzie nowy dzień. To właśnie książka, która zniewala.
Tytuł: Dziesięć Płytkich Oddechów
Seria: Dziesięć Płytkich Oddechów
Tom: #1
Oryginalny tytuł: Ten Tiny Breaths
Rok Wydania (świat): 2012r.
Rok Wydania (Polska): 2014r.
Wydawnictwo: Filia
Moja Ocena: 7/7
Premiera: 18 czerwca
"Oddychaj... Dziesięć Płytkich Oddechów... Przyjmij je. Poczuj je. Pokochaj je."
Rozpoczynając "Dziesięć Płytkich Oddechów" liczyłam na ciekawą i przyjemną lekturę. Tymczasem autorka sprawiła, że nie mogłam opuścić świata przez nią wykreowanego, dopóki nie przewróciłam ostatniej strony. A nawet teraz nie mogę przestać myśleć o tym, co miałam okazję przeczytać.
Pewnego dnia życie Kacey rozpadło się na kawałki. Teraz wraz ze swoją młodszą siostrą, dziewczyna wyrusza do Miami, żeby rozpocząć wszystko od nowa. Przez te lata stworzyła w okół siebie pancerz ochronny, który ma ją chronić przed skrzywdzeniem siebie i innych. Kiedy jednak poznaje Trenta Emersona spod mieszkania 1D, mur, który zbudowała, powoli się rozpada. Niestety, nie tylko ona ma tajemnice, a chłopak, który wydaje się być ideałem, również skrywa mroczną tajemnicę.
Prawda jest taka, że domyślałam się, co się okaże w książce. Piszę "domyślałam się", ponieważ czytając "Dziesięć Płytkich Oddechów" nigdy nic nie jest pewne. Wszystko jest nieprzewidywalne. A jednak stworzyłam sobie jakąś wizję tych wydarzeń i to sprawiało, że z jeszcze większą ochotą zapoznawałam się z kolejnymi wydarzeniami.
Źródło |
Początkowo miałam takie nieodparte wrażenie, że lektura jest podobna do "Morza Spokoju", które miałam okazję niedawno poznać. Obie książki opowiadają równie bolesne historie, których bohaterki muszą zmierzyć się z cierpieniem. Ale to jedyna rzecz, która je łączy. "Dziesięć Płytkich Oddechów" jest zupełnie inna. Dla niektórych Kacey może być trochę ostra i oschła, ale jeżeli ją przyrównać do innych bohaterek trudnych historii, okaże się delikatniejsza. Bardzo podobało mi się też to, że pisarka stworzyła postać inteligentną, która potrafi zastanowić się nad sensem niektórych zdarzeń, a poza nie da się z nią nudzić.
Są takie książki, które najpierw rozsadzają nas od środka, niszczą, a potem sprawiają, że odradzamy się jak feniks z popiołów. "Dziesięć Płytkich Oddechów" niewątpliwie jest jedną z nich. Łamie nas, doprowadza do smutku i współczucia, a potem sprawia, że zaczynamy odzyskiwać nadzieję w ludzi i dostrzegamy, że nie wszystko od nas zależy. Czasem nawet coś pozornie niewybaczalnego, odejdzie w niepamięć, kiedy nadejdzie nowy dzień. To właśnie książka, która zniewala.
Tym razem jedna piosenka - dwa wykonania. Bridgit Mendler niektórzy z Was mogą znać z filmów Disneya. Osobiście lubię ją chyba nawet bardziej jako piosenkarkę. Podobają mi się jej wykonania ;)
Wykonanie Akustyczne ;)
Po opisie książki stwierdziłabym, że powieść jest przewidywalna i że nie znajdę w niej nic nowego, ale czytając Twoją recenzję zmieniłam zdanie. Na pewno będę się za nią rozglądać. :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak... opis jest... kiepski. A przynajmniej moim zdaniem, bo nie odzwierciedla tego, co jest w książce. A książka jest zdecydowanie od niego ciekawsze, oryginalniejsza i nieprzewidywalna. Bohaterka jest wybuchowa, nigdy nie wiadomo co zrobi. Potrafi być słodka i szczęśliwa, by potem kiedy ktoś ją skrzywdzi, zamienić się w królową lodu ;)
UsuńTak więc oryginalność jest, chociaż trochę może się kojarzyć z "Morze Spokoju" ze względu na tematykę i walkę z nawracającymi wspomnieniami :3
Właśnie czytam, jestem pozytywnie zaskoczona ;) Wkrótce i u mnie recenzja, tymczasem Twoją zostawiam na później ;)
OdpowiedzUsuńJasne ;) Już się nie mogę doczekać Twojej recenzji. Mam nadzieję, że książka spodoba Ci się równie mocno, co mi :)
UsuńStało się, skończyłam i pokochałam całym sercem ;) Filia mnie rozpieszcza, czekam na kolejne tomy (są 4).
UsuńHeh ... :) No jakże mogłabym nie wiedzieć, ze są 4 tomy? ;) A wiesz, że każdy tom to inny bohater, poczynając od siostry gł. bohaterki? :3
UsuńJa także nie mogę się doczekać, ciekawe, czego tym razem się dowiemy ;)
Nie mogę się doczekać, aż do mnie w końcu dotrze ta książeczka :) Ach, ach, ACH! Takie cudo!
OdpowiedzUsuńWłaśnie! :) Śpiesz się z tą Chloe :)
UsuńŁadna piosenka i ciekawa książka. Kiedyś będę musiała ją przeczytać, bo wszędzie o niej piszą i się nią cieszą, a ja, jak zwykle, nie znam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Hmmm... będę musiała przyjrzeć się temu bliżej, bo do tej pory widziałam tylko jedną jej recenzję :) Ale naprawdę warto poznać "dziesięć płytkich oddechów" ;)
UsuńŁał nie spodziewałam się, aż tak pozytywnej opinii. Szkoda, że nie czytałam jeszcze ,,Morza spokoju". Muszę szybko nadrobić:)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, "Morze Spokoju" wyszło niedawno ;) Ale jest co nadrabiać. Obie książki są niezwykłe i warte poznania. Jednak... paczka chusteczek to za mało, warto zaopatrzyć się w niemały zapas ;)
UsuńAleż zazdroszczę Ci tej książki. Sama mam na nią chrapkę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz miała okazję się z nią zapoznać :)
UsuńCzytając opis miałam wrażenie, że będzie to naciągany romans o "problemach", a po Twojej recenzji okazuje się, że wcale tak nie jest... Powiązanie z "Morzem spokoju" zachęca mnie do sięgnięcia po tę pozycję - i chyba tak wkrótce zrobię :)
OdpowiedzUsuńJa miałam tak samo. Przez pierwsze 15 stron moja myśl dotyczyła tylko... jej... czy autorka to pisała po przeczytaniu "Morza Spokoju"? Ale miałam tak tylko na początku, mogą się faktycznie wydawać podobne, ale to dlatego, że obie opowiadają o ciężkich traumach i są historiami bolesnymi.
UsuńNie będę Ci tutaj spoilerować, ale ... jeżeli miałabym patrzeć tylko pod kontem wydarzeń... to "Morze Spokoju" i "dziesięć..." są całkowicie odmienne. Nawet samo to, że w jednym był napad, w drugim wypadek. A wiem, obie bohaterki są lekko wybuchowe, chociaż na różne sposoby ;D
Już od dawna mam ochotę na tę książkę, jeszcze bardziej mnie zachęciłaś :D Morze Spokoju bardzo mi się podobało!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba ;) Skoro lubisz "Morze Spokoju", myślę, że nie powinnaś mieć z tym problemów :)
UsuńChętnie bym do niej zajrzała. Mam nadzieję, że mnie się to uda!! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, że się uda i książka Ci się spodoba :)
UsuńPo twoim opisie nie mogę się doczekać aż sięgnę po książkę :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńOjej, kolejna recenzja, która przekonuje mnie do tego, by sięgnąć po ten tytuł - czuję, że to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńThe Flyknit upper is new to the Nike Free 3.0, and offers a more nuanced fit than the upper in the last
OdpowiedzUsuńvariant of the Nike Free Flyknit shoes. It Is more adaptable, with special regions that stretch,
assistance and breathe. Those laces you see on the shoes?
Parajumpers NEGOZI.
Also visit my web-site ... cheap air max 1
Tytuł mnie nie przekonał do tej książki, ale Twoja recenzja zdecydowanie tak :)
OdpowiedzUsuńMnie odpychał opis :( Zdecydowanie te kilka zdań nie odzwierciedla charakteru powieści :( A książka jest świetna! :)
UsuńMuszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńJeśli porównujesz ją nawet odrobinkę do "Morza spokoju", to ja się czuję wystarczająco zachęcona, bo przecież tę książkę polecają wszyscy! :)
OdpowiedzUsuńObie są naprawdę wyjątkowe :) Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńCzekam na premierę :)
OdpowiedzUsuń