Pod koniec ubiegłego roku wybuchła afera, która od wiadomości na temat filmu przeszła do międzynarodowych spekulacji i kłótni. Wszystko to rozpoczęło się o jakże kontrowersyjnego "The interview", którego tytuł w tłumaczeniu polskim brzmi "Wywiad ze słońcem narodu".
Przez jakiś czas wyciekały informcje na temat filmu i sceny w nim zawarte. Mówiło się, że jest to sprawą północnokoreańskich hakerów. Nie jest to jednak ważne, czy faktycznie tak było, czy też Sony licząc na rozgłos zaplanowało całą sprawę. Pogłoski są różne, ale to co jest tuaj itotny, to film. "The interview" stał się bowiem pewnym symbolem wolności słowa.
Projekt w reżyserii Setha Rogena Evana Goldberga od początku wydaje się być "Tytanikiem", który powoli zatapia się, a ostatecznie ląduje na dnie oceanu. Fabuła opowiada o dwójce kumpli, jakimi są Dave Skylark (James Franco) i Aaron Rapoport Seth Rogan). Razem prowadzą znany program "Skylark Tonight" i niedawno celebrowali tysięczny odcinek. Teraz natomiast mają przeprowadzić wywiad z dyktatorem Korei Północnej, Kim Jong-unem. Jekby tego było mało, całość ma się zakończyć zamachem na dyktatora.
Fabuła jest znikoma, bardzo prosta, niewymagająca i brak w niej jakichkolwiek refleksji. Można rozpatrywać ją momentami jako opowieść o działaniu propagandy, przybieraniu masek i udwaniu kogoś, kim się nie jest, ale poza tym jest to przede wszystkim głupia komedia.
Postacie grane przez aktorów są całkowicie różne. Z jednej stony Aaron jest bohaterem inteligentnym, który nadzoruje zawsze cały program i bez niego nic by się nie udało, z drugiej, robi za mało rozgarniętego faceta. Zdecydowanie bardziej interesujący jest Skylark, którego gra James Franco. Znając aktora z poprzednich ról możmy zauważyć, że jego gra aktorska jest naprawdę dobra, a aktor może się bez problemu przeobrażać w różne osoby. Skylark jest jednak bohaterem tak naiwnym i łatwowiernym, że jego zachowanie można porównać do zachowania nierozgarniętego pięciolatka, co może śmieszy, ale również mometami odpycha.
"The interview" jest komedią głupią, jakich mało. Czy się śmiełam? Tak. Głupota tej produkcji jest powalająco rozbrajająca i przyznam się, że mimo tego, że sama uważam film za słaby, bardzo mi się spodobał. Nie brakuje tu jednak wątku miłosnego, który być może zaskoczy i będzie miłym uzupełnieniem całości, ani ponownie wpominanych głupich scen, które sprawią, że aczniecie się zastanawiać, kto wymyślił coś tak idiotycznego. Nie odradzam, nie polecam. Być może jeżeli lubicie głupie komedie "The interview" Wam się spodoba, ale jeżeli liczycie na coś z jakąs dawką intelektualnego pożywienia, grubo się rozczarujecie.
Ta cała afera z Koreą wywołała więcej dobrego dla tego filmu niż na to zasłużył. Mówią i piszą, że ta cała afera to był tylko zwykły chwyt marketingowy, a więcej negatywnych opinii na temat tego filmu, tylko to potwierdza.
OdpowiedzUsuńJa się na filmie pośmiałam, właśnie dlatego, że wiedziałam co będę oglądać. Przecież od początku było wiadomo, że to komedia nagrana w konkretnym celu i że ma być tak głupio, że aż śmiesznie. Nikt nie zakładał, że to będzie arcydzieło. A Franco zagrał genialnie, świetny aktor.
OdpowiedzUsuńOglądałam i przyznam, że film głupi jakich mało, ale przynajmniej mogliśmy się pośmiać z tej wszechobecnej głupoty :D
OdpowiedzUsuńA Franco jak zawsze świetny :)
Głupie filmy wolę zostawić na czas okropnie nudny, ale nawet czasem wtedy wyłączam je po chwili..
OdpowiedzUsuńLubię czasami takie głupie komedie, może akurat i tę kiedyś obejrzę, tym bardziej, że lubię Franco :)
OdpowiedzUsuńFilm miał zawrotną akcję marketingową, ale nie był tego wart - przecież to tylko głupiutka komedia :).
OdpowiedzUsuńhttp://tanieaukcje.com/p/f8ac9f69944411e491220025907bb422
OdpowiedzUsuństronka z licytacjami fajnych sprzętów dużo taniej niż w sklepie:)