wtorek, 16 kwietnia 2013

"Wyścig Śmierci" pasjonujący, czy też "lekko" zawodzący?

Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł: Wyścig Śmierci
Seria: --
Oryginalny tytuł: The Scorpio Races
Rok Wydania (świat): 2011r.
Rok Wydania (Polska): 2012r.
Wydawnictwo: Wilga
Moja Ocena: 2,5/7


Maggie Stiefvater to autorka, która już wcześniej oczarowała mnie swoją trylogią "Drżenie". Gdy więc kolejna z powieści autorki trafiła na moją półkę, sięgnęłam po nią z nieskrywaną ciekawością. Liczyłam na niesamowitą historię, pełną niespodziewanych zwrotów akcji, a przede wszystkim wciągającą i oryginalną. Niestety, ale książka nie spełniła moich oczekiwań.

Co roku, pierwszego listopada odbywa się wyścig skorpiona. Wiele osób w nim startuje, każdy na koniu wodnym i pełen nadziei, że tym razem to on zwycięży. Tego samego dnia przynajmniej jedna osoba ginie.
Dziewiętnastoletni Sean Kendick wygrał już cztery razy, a ten rok ma być wyjątkowy, bo tym razem chłopak będzie walczył o swoją przyszłość i ukochanego rumaka.
Kate Connolly, na którą dużo osób mówi także "Puck", zdecydowała się na wyścig, aby uratować dom rodziców i wyciągnąć swoich braci i siebie z długów. Zwycięzca może być tylko jeden.




Największym plusem książki, jest oryginalna historia, która zadziwia i skłania do zastanowienia się nad wieloma rzeczami. Czy dokonalibyśmy takich samych wyborów, co bohaterowie książki "Wyścig Śmierci"? Czy podjęlibyśmy się takiego ryzyka jak oni? A co takiego ważnego jest dla nas w życiu?

Natomiast najgorszym z czym się spotkałam było bardzo powolne rozkręcanie się akcji i w sumie powieść skończyła się właśnie wtedy, kiedy w końcu zaczęła wciągać. Poza tym miałam wrażenie, jakby ta historia ciągnęła się w nieskończoność.

Powieść opowiadana jest z punktu widzenia dwóch osób, Puck oraz Seana, którzy przedstawiają zarówno wspólną historię, która dotyczy wyścigu, oraz czego można się było spodziewać, ich wzajemnej fascynacji, ale także opisane są wydarzenia, które ich do tego wszystkiego doprowadziły, do wzięcia udziału w wyścigu i podjęciu tego ogromnego ryzyka.

Z tego wszystkiego najgorszy wydał mi się chyba wątek miłosny, który moim zdaniem, autorka całkowicie zepsuła. Miałam wrażenie, że Seana obchodzi tylko to, czy Puck pokocha jego konia tak on i od tego według niego zależy przyszłość ich związku. Poza tym te wydarzenia zostały tak zamieszane, że już na samym końcu nie było wiadomo, czy oni w końcu ze sobą chodzą czy nie.

Ogólnie rzecz biorąc, książka była bardzo przewidywalna, poza samym wyścigiem, jak on się potoczy i kto wygra, tak właściwie, można było się domyśleć wszystkiego i jak potoczą się losy bohaterów.
Pod wpływem tej historii zaczęłam się zastanawiać, czy poprzednie powieści autorki, były faktycznie takie dobre jak zapamiętałam, czy też po prostu zaczynam coraz więcej wymagać od współczesnej literatury. Niemniej jednak uważam, że powieść wypada dosyć słabo i mocno się na niej zawiodłam. 

10 komentarzy:

  1. Książka od razu skojarzyła mi się z Igrzyskami Śmierci, chociaż widzę, że jest to zupełnie co innego. Niestety nie czytałam jeszcze innych pozycji autorki, więc nie mam porównania. Mam jednak nadzieje, że kiedyś sięgnę po tą książkę by się przekonać czy jest dobra czy też nie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak porzeczytam porónam wrazenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ją jakiś czas temu i historia podobała mi się znacznie bardziej niż Tobie. Fakt cała historia jest rozciągnięta, czasami aż za bardzo ale za to właśnie lubię styl autorki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak czasami autorce to dobrze wychodzi, ale wydaje mi się, że tym razem nie wykorzystała nawet w połowie potencjału pomysłu.

      Usuń
  4. Tytuł przyciąga, ale nie lubię takiego rozwlekania całości akcji, a przewidywalności tym bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem świeżo po lekturze "Wyścigu śmierci" i muszę przyznać, że nie oceniłabym go aż tak źle :) Może i akcja rozciągnięta, ale dzięki temu możemy lepiej poznać bohaterów (przynajmniej ja się nie nudziłam), wątek miłosny nie jest najlepszy - to trzeba przyznać, ale nie on jest tutaj najważniejszy :) Książkę będę miło wspominać, bo pomysł jest bardzo oryginalny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginalność faktycznie jest, genialny pomysł, ale niestety jego potencjał nie został według mnie wykorzystany nawet w połowie. Liczyłam na coś lepszego.

      Usuń
  6. Szkoda że tak nisko oceniłaś, bo miałam na nią wielką ochotę. Maggie Stiefvater lubię za "Drżenie" i inne części trylogii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam tą książkę i oceniłabym ją tak samo jak Ty. Strasznie ciężko było przez nią przebrnąć, spodziewałam się czegoś lepszego , szczególnie po fajnej trylogii "Drżenie" ;/

    OdpowiedzUsuń

Witam,
Dziękuję za wszystkie komentarze, dodawanie się do obserwatorów i lajki na facebooku. Cieszę się, że dotarliście aż tutaj i mam nadzieję, że zarówno moje posty, jak i blog, się Wam spodobały.
Mam nadzieję, że będziecie wpadać tutaj częściej <3

Patiopea