Autor:
Stephenie Meyer
Tytuł: Intruz
Oryginalny tytuł: The Host
Rok Wydania (świat): 2008r.
Rok Wydania (Polska): 2010r.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Moja ocena: 5,5/7
Już od prawie roku pojawiają się informacje o zbliżającej się premierze filmu na podstawie książki Stephenie Meyer. Autorka znana jest z "Sagi Zmierzch" o której zapewne każdy słyszał, jednak dla mnie najlepszą książką jaką napisała jest właśnie "Intruz", a wcześniej wspomniana saga nawet do pięt mu nie dorasta. Książkę czytałam dosyć dawno temu, bo ponad dwa late temu, ale ze względu na długo oczekiwany film postanowiłam powrócić do historii Wagabundy oraz jej świata.
Stephenie Meyer to jedna z najciekawszych pisarek ostatnich lat, autorka niezwykle popularnego cyklu "Zmierzch", który mam miliony fanów na całym świecie. Absolwentka literatury angielskiej na Brigham Young University, mieszka w Arizonie z mężem i trzema synkami. Intruz jest jej pierwszą książką napisaną z myślą o dorosłych czytelnikach, pasjonującą i niezapomnianą opowieścią o potędze miłości i istocie człowieczeństwa.
Na ziemie przybyły istoty z innej planety. Niewidzialne gołym okiem dusze są wszczepiane w ciała ludzi, aby móc przeżyć. Jednak druga strona, ludzie tylko przez to cierpią, gatunek jest coraz mniejszy, niektóre wyjątki żyją tylko ukryte, gdzieś w puszczy, tam gdzie przybysze z kosmosu się nie pojawiają.
Tymczasem Wagabunda rozpoczyna swoje nowe, dziewiąte już życie. Jej "żywicielem" jest Melanie, dziewczyna, która nie podda się i będzie walczyła od środka, żeby tylko nikt nie dowiedział się, gdzie ukryli się jej ukochany wraz z bratem. Tymczasem przeznaczenie ma dla nich zupełnie inne zadanie.
Główną bohaterką jest właśnie Wagabunda. Widzimy z jej perspektywy jak wygląda nasz świat, jak niektórzy ludzie go niszczyli. Z drugiej jednak strony główna bohaterka poznaje nasze plusy, możliwości. Zauważa jak dużo mamy, jak silne jesteśmy w stanie żywić uczucia oraz docenia nasze zmysły: dotyku, węchu, wzroku, słuchu. W żadnym jej życiu jeszcze nie miała tylu możliwości i zdolności, więc jest to po prostu dla niej także coś nowego.
Mówi się, że jest to książka dla dorosłych. Szczerze mówiąc, właściwie nie rozumiem czemu niby miałoby tak być. Jak dla mnie jest to bardziej powieść przeznaczona dla młodzieży, która opowiada o miłości i potędze człowieczeństwa. Muszę przyznać, że Wagabunda jest naprawdę intrygującą postacią. Jest zarówno silna i zdeterminowana, kiedy postawi na swoim i potrafi przyjąć konsekwencje swoich czynów i postanowień.
Można powiedzieć, że minusem powieści jest grubość, która odstrasza czytelnika, jednak wbrew pozorom, powieść bardzo szybko się czyta i zanim się obejrzymy, książka już się skończyła. Niedawno dowiedziałam się, że "Intruz" planowany był na trylogię, co wyjaśnia dosyć dziwne i nagłe zakończenie książki. Minęły jednak już cztery lata od pojawienia się książki i zaczynam coraz bardziej się zastanawiać, czy jednak powstanie kontynuacja. Podsumowując mogę powiedzieć tak, o tyle, o ile nie mogłam praktycznie przełknąć drugiego i trzeciego tomu sagi Zmierzch, o tyle "Intruz" wchłonął mnie i kazał przeżywać chwile z życia Wagabundy.
Tytuł: Intruz
Oryginalny tytuł: The Host
Rok Wydania (świat): 2008r.
Rok Wydania (Polska): 2010r.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Moja ocena: 5,5/7
Już od prawie roku pojawiają się informacje o zbliżającej się premierze filmu na podstawie książki Stephenie Meyer. Autorka znana jest z "Sagi Zmierzch" o której zapewne każdy słyszał, jednak dla mnie najlepszą książką jaką napisała jest właśnie "Intruz", a wcześniej wspomniana saga nawet do pięt mu nie dorasta. Książkę czytałam dosyć dawno temu, bo ponad dwa late temu, ale ze względu na długo oczekiwany film postanowiłam powrócić do historii Wagabundy oraz jej świata.
Stephenie Meyer to jedna z najciekawszych pisarek ostatnich lat, autorka niezwykle popularnego cyklu "Zmierzch", który mam miliony fanów na całym świecie. Absolwentka literatury angielskiej na Brigham Young University, mieszka w Arizonie z mężem i trzema synkami. Intruz jest jej pierwszą książką napisaną z myślą o dorosłych czytelnikach, pasjonującą i niezapomnianą opowieścią o potędze miłości i istocie człowieczeństwa.
Na ziemie przybyły istoty z innej planety. Niewidzialne gołym okiem dusze są wszczepiane w ciała ludzi, aby móc przeżyć. Jednak druga strona, ludzie tylko przez to cierpią, gatunek jest coraz mniejszy, niektóre wyjątki żyją tylko ukryte, gdzieś w puszczy, tam gdzie przybysze z kosmosu się nie pojawiają.
Tymczasem Wagabunda rozpoczyna swoje nowe, dziewiąte już życie. Jej "żywicielem" jest Melanie, dziewczyna, która nie podda się i będzie walczyła od środka, żeby tylko nikt nie dowiedział się, gdzie ukryli się jej ukochany wraz z bratem. Tymczasem przeznaczenie ma dla nich zupełnie inne zadanie.
Główną bohaterką jest właśnie Wagabunda. Widzimy z jej perspektywy jak wygląda nasz świat, jak niektórzy ludzie go niszczyli. Z drugiej jednak strony główna bohaterka poznaje nasze plusy, możliwości. Zauważa jak dużo mamy, jak silne jesteśmy w stanie żywić uczucia oraz docenia nasze zmysły: dotyku, węchu, wzroku, słuchu. W żadnym jej życiu jeszcze nie miała tylu możliwości i zdolności, więc jest to po prostu dla niej także coś nowego.
Mówi się, że jest to książka dla dorosłych. Szczerze mówiąc, właściwie nie rozumiem czemu niby miałoby tak być. Jak dla mnie jest to bardziej powieść przeznaczona dla młodzieży, która opowiada o miłości i potędze człowieczeństwa. Muszę przyznać, że Wagabunda jest naprawdę intrygującą postacią. Jest zarówno silna i zdeterminowana, kiedy postawi na swoim i potrafi przyjąć konsekwencje swoich czynów i postanowień.
Można powiedzieć, że minusem powieści jest grubość, która odstrasza czytelnika, jednak wbrew pozorom, powieść bardzo szybko się czyta i zanim się obejrzymy, książka już się skończyła. Niedawno dowiedziałam się, że "Intruz" planowany był na trylogię, co wyjaśnia dosyć dziwne i nagłe zakończenie książki. Minęły jednak już cztery lata od pojawienia się książki i zaczynam coraz bardziej się zastanawiać, czy jednak powstanie kontynuacja. Podsumowując mogę powiedzieć tak, o tyle, o ile nie mogłam praktycznie przełknąć drugiego i trzeciego tomu sagi Zmierzch, o tyle "Intruz" wchłonął mnie i kazał przeżywać chwile z życia Wagabundy.
Czytałam dwa tomy sagi "Zmierzch" tej samej autorki i całkiem mi się podobało, ale w przypadku "Intruza"... cóż, nawet przez chwilę mnie do tej książki nie ciągnęło.
OdpowiedzUsuń"Intruza" przeczytałam już parę razy i za każdym razem bardo podoba mi się ta lektura.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Omijam tą autorkę szerokim łukiem, więc i tą książkę sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedynie pierwszą część "Zmierzchu" i pamiętam, że podobała mi się, ale "Intruza" sobie odpuszczę. Tak jak wspomniałaś, grubość mnie odstrasza, a poza tym jakoś mnie do niej nie ciągnie...
OdpowiedzUsuńSwego czasu chciałam ją bardzo przeczytać. Potem coś ta chęć we mnie przycichła. A na dzień dzisiejszy? Nadal nie czuję potrzeby, że muszę zapoznać się z tą historią.
OdpowiedzUsuńIntruz najlepszą książką Meyer jest! :D Zmierzch i reszta nie jest tak wciągająca jak Intruz (no powiedzmy oprócz Drugie Życie Bree Tanner.). Nie mogę doczekać się filmu! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :D:D
Jakoś nie bardzo ciągnie mnie do tej książki. Bardzo lubię całą sagę i wolałabym nie popsuć sobie opinii o autorce, gdyby "Intruz" jednak mi się nie spodobał.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie spora objętość przyciągnęła do książki :D W ogóle jakaś taka duża jest, formatem też ;) Sama historia pomysłowa, ale nie wciągnąłem się tak do końca.
OdpowiedzUsuńNie czytałem książki, za to oglądałem film, który moim zdaniem nie wykorzystał całego potencjału. Cóż może kiedyś dla porównania sięgnę po książkowego "Intruza" :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://fantastykaa.blogspot.com/